15 maja 2025

Kooperatywy spożywcze – szansa na odnowę demokratycznej spółdzielczości spożywców?

Za pierwszą spółdzielnię spożywców uznaje się założone w 1844 roku Roczdelskie Stowarzyszenie Sprawiedliwych Pionierów, które powstało w przemysłowym miasteczku Rochdale koło Manchesteru w środowisku tamtejszych tkaczy. Założyli oni niewielki sklep, handlujący początkowo kilkoma podstawowymi produktami, lecz spółdzielnia wkrótce zaczęła się rozrastać, a podobnych sklepów powstawało w Anglii tysiące. Pomogły one zaopatrywać się w niedrogie i dobrej jakości produkty rzeszom robotników i rzemieślników, prowadziły też często działalność edukacyjną i kulturalną.

Historia spółdzielczości w Polsce sięga II połowy XIX wieku. Już wtedy podejmowano pierwsze próby zakładania spółdzielni spożywców. Za pierwszą z nich często uznaje się warszawskiego „Merkurego” powstałego w 1869 roku, która jednak szybko upadła, gdyż zabrakło jej szerszej bazy społecznej. Spółdzielnie spożywców pojawiały się wówczas  w niewielkiej liczbie także na Śląsku czy Galicji. Ruch kooperacji spożywców nabrał jednak rozpędu w zaborze rosyjskim po rewolucji 1905 roku, kiedy zliberalizowano prawo o stowarzyszeniach. W 1906 roku powstało w Warszawie Towarzystwo Kooperatystów, które zajęło się propagowaniem i wspieraniem spółdzielni spożywców. Zostało ono powołane do życia m.in. przez Edwarda Abramowskiego, Stanisława Wojciechowskiego oraz Romualda Mielczarskiego – „ojców założycieli” polskiej spółdzielczości spożywców. Towarzystwo prowadziło Biuro Informacyjne, które wspierało powstające kooperatywy. W 1911 roku powstał Warszawski Związek Spółdzielni Spożywców, który założył własną hurtownię, co było ważnym krokiem na drodze rozwoju ruchu. Po odzyskaniu niepodległości WZSS przekształcił się w Związek Polskich Spółdzielni Spożywców, który z czasem zmienił nazwę na „Społem” Związek Spółdzielni Spożywców RP. W latach 30. XX w. należało do niego około 2 tysięcy spółdzielni, miał własne fabryki i zakłady przetwórcze. Kooperatywy powstawały w środowiskach robotniczych, urzędniczych, kolejarskich, a z końcem lat 20. XX wieku – coraz częściej w środowiskach wiejskich. Przy spółdzielniach zakładano domy ludowe, czytelnie, spółdzielnie stawały się lokalnymi centrami życia społecznego i kulturalnego. „Społem” wydawało kilka tytułów prasy spółdzielczej, jak dwutygodnik „Społem” czy popularny tygodnik „Spólnota”. 

Za ojca ideowego polskiej spółdzielczości spożywców uznawano Edwarda Abramowskiego – myśliciela i działacza, początkowo związanego z Polską Partią Socjalistyczną, który później porzucił partyjną politykę, by propagować ideę socjalizmu bezpaństwowego. Rzeczpospolita Spółdzielcza – bo taki był cel, do którego należało, zdaniem Abramowskiego, dążyć, miała powstać za sprawą przejmowania kolejnych dziedzin życia przez oddolne stowarzyszenia i kooperatywy. Aby ją stworzyć, masy ludowe miały przejść „rewolucję moralną”, którą umożliwiłoby kształtowanie kultury demokratycznej i wykuwanie „nowego człowieka” w stowarzyszeniach i spółdzielniach. Spółdzielnie były według niego, ale także dla innych działaczy ruchu szkołą współpracy i solidarności. W pracy „Kooperatywa jako sprawa wyzwolenia ludu pracującego” pisał: „Kooperatywa spożywcza w większym jeszcze stopniu niż inne stowarzyszenia ludowe jest szkołą społeczną, gdzie ludzie uczą sami radzić się nad swoimi sprawami, organizować je, działać zbiorowo i solidarnie, reformować warunki swojego bytu własnym umysłem i własnymi siłami; gdzie poznają w praktyce złożony mechanizm ekonomiczny i społeczny dzisiejszego życia i sposoby rządzenia nim. Jest to więc w całym znaczeniu tego słowa szkoła samorządu społecznego i demokracji, której nie mogą zastąpić żadne teorie ani nauki z książek”[1]. W myśl doktryny pankooperatyzmu, której hołdował Abramowski, kooperatywy miały doprowadzić do stopniowego, pokojowego zniesienia kapitalizmu poprzez skupianie nadwyżki handlowej w rękach spółdzielców, i, w dalszym kroku, przejęcie produkcji. Część nadwyżki była zwracana członkom w postaci dywidendy od zakupów, część trafiało do wspólnego funduszu. W spółdzielniach, inaczej niż w spółkach handlowych, obowiązywała zasada „jeden członek – jeden głos”.  Dlatego też wielu członków i działaczy spółdzielczych wierzyło, że kooperatywy przyczyniają się do budowy sprawiedliwszego społeczeństwa, że wyzwolą one klasy pracujące. Faktycznie były w stanie wydźwignąć materialnie, ale także kulturalnie, swoich coraz liczniejszych członków. Polską spółdzielczość spożywców uznawano za jedną z najbardziej ideowych w Europie. 

Rozwój tej autentycznie oddolnej, ideowej spółdzielczości spożywców został jednak zahamowany. W czasie drugiej wojny światowej liczba spółdzielni spożywców nawet wzrosła, ale niemiecki okupant nie pozwalał na jakąkolwiek inną od czysto gospodarczej działalność, zakazał np. wydawania spółdzielczej prasy. Po wojnie także władze komunistyczne uznały niezależną spółdzielczość, w tym w szczególności spożywców, za zagrożenie. Choć nominalnie ją popierano, została ona scentralizowana i poddana kontroli państwa.  Nastąpiła, co opisywał badacz Kazimierz Sowa[2], instytucjonalizacja spółdzielczości, co sprawiło, że straciły one niezależnego ducha, a ich członkowie nie wykazywali się już taką aktywnością i ideowością, jak dawniej. Dlatego też po transformacji ustrojowej spółdzielczość stała się synonimem zacofania i nieefektywności, kojarzona z niewydolnymi rozwiązaniami gospodarczymi poprzedniego ustroju.  Rozwiązano związki spółdzielcze, a te spółdzielnie, które przetrwały, stawały się często „niespółdzielczymi spółdzielniami”, jak pisał Adam Piechowski[3]. Spółdzielnie spożywców niewiele różniły się od zwykłych sklepów, a członkostwo w nich zostało praktycznie zamknięte dla osób z zewnątrz. Idee demokratycznej, samorządnej i emancypującej spółdzielczości zostały niemal całkowicie zapomniane. 

Istniały jednak niszowe środowiska, w których wciąż czytano polskich przedwojennych klasyków myśli spółdzielczej. Jednym z nich było Stowarzyszenie Młodzi Socjaliści. To tu narodził się pomysł tworzenia na nowo oddolnych, demokratycznych kooperatyw spożywczych – zgodnych z ideami Abramowskiego. W tym mniej więcej czasie inna lewicowa organizacja, Stowarzyszenie Obywatele Obywatelom (wydawca pisma „Nowy Obywatel”), wydało na nowo pisma kooperatystyczne tego myśliciela, które czytali założyciele pierwszych kooperatyw[4]. 

Pierwsza z tych kooperatyw, Warszawska Kooperatywa Spożywcza, powstała w 2010 roku.  Początkowo liczyła zaledwie kilkunastu członków. Stojąca za nią idea była prosta: kupować warzywa i owoce bez pośredników, opierać się jedynie na pracy członków, podejmować decyzje demokratycznie.  Część pieniędzy z zakupów miało być przeznaczony na tzw. fundusz gromadzki, nawiązujący do funduszy społecznych dawnych spółdzielni, o którego przeznaczeniu mieli decydować członkowie. Początkowo miał służyć jako źródło zapomóg, np. na wizytę u dentysty któregoś z członków, ale także źródło finansowania wspólnych wydarzeń, np. pikników czy urodzin kooperatywy. Jak można było przeczytać na stronie internetowej kooperatywy, chciała ona działać na rzecz „bardziej sprawiedliwej, demokratycznej i ekologicznej gospodarki”. Pierwszą siedzibą kooperatywy było Centrum Społeczne Młodych Socjalistów. 

Początkowo kooperatywa zaopatrywała się w towar na giełdzie na warszawskich Broniszach, choć docelowo chciała współpracować z zaprzyjaźnionymi rolnikami, najlepiej produkującymi ekologicznie. Szło to dość trudno, gdyż członkom kooperatywy brakowało odpowiedniej wiedzy i kontaktów, a rolnikom nie opłacało się realizować tak małych zamówień. 

Wzorem pierwszej, warszawskiej kooperatywy, jeszcze w tym samym roku powstały Gdańska Kooperatywa Spożywcza oraz Kooperatywa Spożywcza w Łodzi – obie mieściły się w lokalnych Centrach Społecznych MS i działały w bardzo podobny sposób, jak kooperatywa warszawska, również początkowo zaopatrując się na lokalnych giełdach. Wzorem tych trzech pionierskich kooperatyw zaczęły powstawać również podobne, niezwiązane już z Młodymi Socjalistami – w Poznaniu, Białymstoku czy Lublinie, działające blisko jakiejś zaprzyjaźnionej organizacji, która użyczała im lokalu na swoją działalność. 

Pierwsze kooperatywy spożywcze miały specyficzną strukturę i sposób działania. Były to organizacje nieformalne, i, przynajmniej początkowo, większość ich członków nie dążyła do formalizacji.  Ta specyfika struktury to właściwie niemalże całkowity jej brak. Zgodnie z wolą pierwszych założycieli, funkcje w kooperatywie miały być pełnione rotacyjnie – nie było zarządcy ani prezesa, początkowo jedynie koordynator jednej tury zakupów. Członkowie za każdym razem obejmowali niezbędne do realizacji danej tury zakupów funkcje – osób jadących po zakupy, ważących i rozdzielających towar na paczki, sprzedających, sprzątających po sesji zakupowej – zazwyczaj organizowanej raz na dwa tygodnie. W myśl idei wyznawanych przez założycieli, kooperatywy miały być jak najbardziej „niehierarchiczne” – pozbawione zarządu, a decyzje miały być podejmowane na zasadzie konsensusu, a nie głosowania. Te cechy nowych kooperatyw znacząco odróżniały nowe spółdzielnie od przedwojennych spółdzielni spożywców, które były sformalizowanymi organizacjami posiadającymi zarząd, radę nadzorczą, posługujących się głosowaniem na zebraniach członkowskich, a także jednego lub więcej pracowników sklepu (lub sklepów), który zajmował się przyjmowaniem i sprzedażą towaru. Różnice te wynikały z faktu, iż choć nowe kooperatywy inspirowały się myślą Abramowskiego, pod względem struktury nawiązywały do sposobu organizowania charakterystycznego dla zachodniej nowej lewicy, która uwidoczniła się np. w strukturze opartego na konsensusie Ruchu Oburzonych. Takie zasady funkcjonowania są charakterystyczne dla formacji wyrosłych po kryzysie 2008 roku, ruchu, który jeden z badaczy nazwał „nowym kooperatyzmem”[5].

Okazało się jednak, że ten „niehierarchiczny” model funkcjonowania kooperatyw nie do końca zdał egzamin. Nieformalne, nieustrukturyzowane organizacje okazały się bardzo kruche i nietrwałe. Podejmowanie decyzji za pomocą konsensusu było trudne i często wyczerpujące. Kooperatywy de facto opierały się na nieformalnych liderach, którzy po jakimś czasie ulegali wypaleniu, poszczególne funkcje niezbędne do ich funkcjonowania były często także obejmowane przez wciąż te same osoby, gdyż większość nie chciała się angażować. Zakupy odbywały się coraz bardziej nieregularnie. Liczba członków w kooperatywach początkowo szybko wzrastała, lecz z czasem wielu się z nich „wykruszało”. Część kooperatyw zatem upadła. Tak stało się z Warszawską Kooperatywą Spożywczą (która przed upadkiem miała siedzibę w Muzeum Woli), kooperatywą łódzką i gdańską, które upadły, lecz potem powstały na nowo, także np. kooperatywą lubelską czy białostocką. 

W międzyczasie jednak idea kooperatyzmu znajdowała oddźwięk w innych środowiskach.  Podczas gdy te „niehierarchiczne” powstawały zwykle w kręgach zaangażowanej społecznie inteligencji (w swojej pracy doktorskiej nazwałam je „aktywistycznymi”), powstawały nowe (nazwałam je „zorientowanymi na konsumpcję”)[6], w środowisku wielkomiejskiej klasy średniej, bardzo często rodzin z dziećmi. Kooperatywy te działają na nieco innych zasadach, mniej istotne są w nich także kwestie ideowe czy polityczne, choć również oparte są one na idei współpracy z lokalnymi, produkującymi w zgodzie ze środowiskiem, rolnikami i drobnymi przetwórcami. Kooperatywy te zaczynały (i wciąż niektóre tak funkcjonują) jako grupy na Facebooku, którymi zarządzały administratorki – de facto liderki kooperatyw.  Jest to więc również model nieformalny, lecz nieco mniej „niehierarchiczny” i przez to trwalszy (choć również opierający się na dobrowolnej pracy członków, zaangażowanych w organizację poszczególnych „akcji” zakupowych). Taką strukturę ma np. warszawska Kooperatywa Południowa. Niektóre z tych kooperatyw postanowiły pójść ścieżką formalizacji, np. Kooperatywa Grochowska, która założyła fundację. 

Jednocześnie, w 2013 roku, na scenie pojawił się jeszcze jeden gracz, którego działalność okazała się odpowiedzią na problemy kooperatyw aktywistycznych. To założona m.in. przez byłą członkinię Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej kooperatywa Dobrze, która, jak wskazywała jej nazwa, miała rozwiązać problemy, z którymi borykały się nieformalne kooperatywy. „Dobrze” od początku postawiła na formalizację i skoncentrowała się na założeniu sklepu, który zatrudniał pracowników, ale też częściowo opierał się na wolontaryjnej pracy członków. Organizacja początkowo działała jako stowarzyszenie, które dziś zajmuje się działalnością edukacyjną, następnie udało się założyć Spółdzielnię „Dobrze”. Pierwszy sklep kooperatywy powstał przy ulicy Wilczej w Warszawie. Obecnie kooperatywa „Dobrze” posiada 3 sklepy, jeden na Muranowie, jeden w Śródmieściu oraz jeden na Pradze Południe. Spółdzielnia zatrudnia 14 pracowników – kasjerów, koordynatorów sklepów, osób zajmujących się zamówieniami, specjalistę o kadr i innych. Obowiązkiem członków kooperatywy jest uczestnictwo w dyżurach (min. 3 godziny w miesiącu), za co kupują w sklepie ze zniżką. Większość dostawców Spółdzielni to certyfikowani rolnicy ekologiczni. 

Spółdzielni „Dobrze” udało się zbudować trwały model działania, który pozwala uniknąć problemów, z którymi borykały się pierwsze, nieformalne kooperatywy. Jednocześnie nie zrezygnowała ze swojego aktywistycznego charakteru. Podejmuje ona działania edukacyjne, współorganizuje zjazdy kooperatyw, uczestniczy także w pracach, które mają na celu założenie „organizacji parasolowej” kooperatyw spożywczych w Polsce. Spółdzielnia działa według określonych wartości, których podstawę stanowią Zasady Roczdelskie. W preambule do statusu Stowarzyszenia „Kooperatywa Dobrze” możemy przeczytać: „Ruch kooperatyw spożywczych oparty jest na przekonaniu, że sposób produkcji i dystrybucji żywności w społeczeństwie jest nierozłącznie związanymi z kwestiami ekologii i demokracji. Dlatego całkowite poddanie go zasadom efektywności finansowej jest niewłaściwe. Powoduje ono, że osoby o niskich dochodach nie mają dostępu do zdrowej żywności, a rolnicy nie mają warunków, aby dbać o ekologiczne funkcje swojej gospodarki. Pragniemy urzeczywistniać sposób produkcji i dystrybucji żywności, którego nadrzędnym celem nie będą zyski, a jak najlepsze spełnianie potrzeb konsumentów oraz producentów, określonych przez nich samych w demokratycznym procesie. Wierzymy, że porozumienie i bezpośrednia współpraca konsumentów, reprezentujących społeczności miejskie, oraz producentów, reprezentujących z społeczności wiejskie, budują spójność społeczną oraz zaangażowanie obywatelskie będące fundamentami ładu demokratycznego. Wierzymy także, iż zbliżenie i wymiana między tymi społecznościami przyczynia się jednocześnie do większej świadomości wpływu, jaki produkcja żywności ma na środowisko naturalne. Podejmujemy się wcielania powyższych idei w życie poprzez działalność niniejszego Stowarzyszenia”[7]. 

Ruch kooperatyw spożywczych rozwija się powoli. Nie ma dokładnych danych na temat liczby aktualnie działających kooperatyw, także z uwagi na fakt, że wiele z nich to organizacje ulotne, nietrwałe. W 2022 roku szacowano, że w całej Polsce jest ich około 50 i zrzeszają ok. 5 tysięcy członków[8].  Na razie żadnej innej kooperatywie nie udało się skopiować modelu Spółdzielni Dobrze oraz oprzeć się na podobnym modelu działania. 

Kooperatywy spożywcze powstają przede wszystkim w dużych miastach. Do jednych z ich wad należy elitarność – ich baza społeczna jest ograniczona. Zakładane są w środowiskach aktywistów/inteligencji lub klasy średniej, wstępujących do nich bądź ze względów światopoglądowych, bądź z potrzeby dostępu do zdrowej żywności, lub z obu tych względów. Podczas gdy pierwsze kooperatywy stawiały na niską cenę produktów, z czasem coraz większego znaczenia nabrała jakość sprzedawanej żywności, w szczególności w kooperatywach zorientowanych na konsumpcję. Dlatego żywność w kooperatywach nie jest najtańsza, choć nie tak droga, jak w konwencjonalnych sklepach z żywnością ekologiczną czy na ekologicznych bazarach. Dostarczający do kooperatyw ekologiczni rolnicy (z certyfikatem lub bez) często wywodzą się z miast, co wiąże się z posiadaniem przez nich kapitału społecznego i kulturowego (często też finansowego) pozwalającego na zyskowną produkcję ekologiczną na niewielką skalę. „Zwykli” rolnicy, właściciele niewielkich gospodarstw, które potencjalnie mogłyby produkować ekologicznie i dostarczać do kooperatyw, zazwyczaj nie mają kontaktów i wiedzy pozwalającej do nich dotrzeć. Coraz więcej gospodarstw, które mogłyby się stać bazą do produkcji pracochłonnej, wysokiej jakości żywności, upada. Wszystko to sprawia, że na chwilę obecną kooperatywy spożywcze mają niszowy charakter, nie pozwalający na podważenie istniejącego systemu żywnościowego. Możliwe jest jednak, że twórcy tych nowego typu spółdzielni spożywców wypracują z czasem model, który będzie bardziej inkluzywny zarówno dla producentów, jak i konsumentów. Tego uczy nas historia spółdzielczości spożywców na ziemiach polskich, które początkowo również powstawały w środowiskach elitarnych, by z czasem przyciągnąć szeroką rzeszę konsumentów.  Potrzebny jest ruch spółdzielczy zarówno zgodny ze spółdzielczymi wartościami, jak i otwarty na różne środowiska.  Na pewno już dziś kooperatywy są szkołą braterstwa i solidarności, o których pisał Edward Abramowski. 


 
[1] Edward Abramowski, Braterstwo, solidarność, współdziałanie: pisma spółdzielcze i stowarzyszeniowe, wybór i opracowanie Remigiusz Okraska, Stowarzyszenie Obywatele Obywatelom, Warszawa 2009, s. 71.
[2] Por. Kazimierz Z. Sowa, Elementy socjologicznej teorii zrzeszeń z analizą wybranych zagadnień spółdzielczych zrzeszeń konsumenckich, Zakład Wydawnictw CZSR, Warszawa 1976.
[3] Adam Piechowski, “Non-cooperative cooperatives: new fields for cooperative and quasi cooperative system in Poland.” Review of International Cooperation 92(1) 1999, s. 41-59. 
[4] Por. Edward Abramowski, Braterstwo, solidarność, współdziałanie: pisma spółdzielcze i stowarzyszeniowe, wybór i opracowanie Remigiusz Okraska, Stowarzyszenie Obywatele Obywatelom, Warszawa 2009.
[5] Marcelo Vieta, Editorial: the New Cooperativism. Affinities: A Journal of Radical Theory, Culture, and Action 4(1) 2010, https://51eec94e-1ed5-4007-8790-c019b7f969ae.usrfiles.com/ugd/51eec9_3c29eea187de487798ebd7f6b3c213d5.pdf
[6] Por. Aleksandra Bilewicz, W stronę gospodarki zanurzonej społecznie? Kooperatywy spożywcze w Polsce, niepublikowana praca doktorska, Warszawa 2015.
[7] https://dobrze.waw.pl/o-nas/nasze-wartosci/.
[8] Ruta Śpiewak, Bartłomiej Błesznowski, Adela Gąsiorowska, Kooperatywy spożywcze w UE. Lekcje dla Polski, Warszawa 2022, https://www.kooperatywagrochowska.pl/raport/assets/files/raport-pl.pdf.

 

dr Aleksandra Bilewicz

Socjolożka, antropolożka społeczna. Pracuje w Zakładzie Socjologii Wsi Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. Zajmuje się socjologią rolnictwa oraz historią społeczną ruchów spółdzielczych. Autorka dwutomowego opracowania Społem 1906-1939. Idea, ludzie organizacja (2017). Wraz z Bartłomiejem Błesznowskim była redaktorką serii naukowej Kooperatyzm poświęconej zapomnianym tradycjom polskiej myśli spółdzielczej. 

Artykuł ukazał się w "Głosie Banków Spółdzielczych" 2/2025: https://kzbs.pl/glos-bankow-spoldzielczych-22025.html 

×

Niezbędne pliki cookies

Te pliki cookie są niezbędne do działania strony i nie można ich wyłączyć. Służą na przykład do utrzymania zawartości koszyka użytkownika. Możesz ustawić przeglądarkę tak, aby blokowała te pliki cookie, ale wtedy strona nie będzie działała poprawnie.

Zawsze aktywne

Analityczne pliki cookie

Te pliki cookie pozwalają liczyć wizyty i źródła ruchu. Dzięki tym plikom wiadomo, które strony są bardziej popularne i w jaki sposób poruszają się odwiedzający stronę. Wszystkie informacje gromadzone przez te pliki cookie są anonimowe.